niedziela, 6 stycznia 2013

Run, Forrest! Run!

Skąd pomysł na bieganie po górach? Oto kilka słów wyjaśnienia.

Od lat zajmowałam się sportem. Prawie zawsze COŚ trenowałam. Koszykówkę, siatkówkę, biegi, jazdę na rowerze, jogę, aikido, narty itd. itp. Sport towarzyszył mi do momentu, kiedy w moim życiu pojawiły się dzieci. Przy dzieciach to się człowiek dopiero nabiega, ale brakuje zdecydowanie czasu na regularne treningi.

W tym roku obiecałam sobie, że będzie inaczej. Do tej pory siedziałam w fotelu i czytałam książki podróżników, w tym najbardziej motywujący dziennik Martyny Wojciechowskiej z wyprawy na Everest. Siedziałam w fotelu i oglądałam relacje z przygód Bena Fogle'a (dziennikarz BBC, www.benfogle.com). Aż w końcu stwierdziłam, że dosyć siedzenia w fotelu, bo na pewno jest taka dyscyplina, którą mogę uprawiać.



I tu przypomniał mi się najsłynniejszy biegacz, który pewnego dnia poczuł, że ma ochotę pobiegać i... wstał i pobiegł. Forrest Gump. I stał się patronem mojego zapału.


Bieganie wydało mi się najlepszym rozwiązaniem, bo treningi mogę dostosować czasowo do możliwości mojej rodzinki. Bieganie po górach jest o wiele bardziej interesujące niż dreptanie po asfalcie, bo wiąże się z podróżami i przebywaniem na łonie pięknej natury.

Jako, że nigdy nie byłam fanką rywalizacji 'sam na sam ze sobą' chcę zebrać drużynę, która będzie się nawzajem motywować i wspierać w osiągnięciu celu, jakim jest zgarnięcie dodatkowej dawki endorfin, bo przecież o to chodzi w sporcie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz