wtorek, 15 stycznia 2013

Run for your life!

W ostatnią sobotę, całkiem przypadkiem, znalazłam sposób na wykrzesanie z siebie nieoczekiwanych pokładów energii. Wystarczy tylko pobiec do lasu i... zgubić się :) No, ale zacznę może od początku.

Pojechałam na weekend w odwiedziny do rodziny. Zgodnie z planem w weekend mam zaliczać dłuższą trasę/wybiegać się. Warunki nie były zbyt sprzyjające, bo prószył śnieg i udało mu się przykryć większość kałuż na leśnych drogach (mokre niespodzianki w czasie biegu). Mimo wszystko postanowiłam zrobić kilka kilometrów.

Las w okolicy znałam z letnich spacerów z psami, jednak zapuściłam się w nieznane rejony i wkrótce zorientowałam się, że nie poznaję okolic. W lecie las pełen jest rozłożystych dębów, brzozowych zagajników, kwiecistych polan, a w zimie... no cóż wszystkie drzewa są białe i wyrastają ze śniegu.

Robiło się już późno, wydawało mi się, że jestem u kresu sił, a w dodatku nie mogłam odpoczywać w marszu, bo przemokłam i szybko robiło mi się zimno. Dobrze, że miałam telefon i wykonałam 'telefon do przyjaciela', który zawrócił mnie ze złej drogi. I tak oto, nie podejrzewając się jeszcze o jakiekolwiek zapasy energii, wyrwałam w stronę domu po własnych śladach. Końcówkę, kiedy na horyzoncie widziałam już dom, dosłownie przeleciałam.

Czego to się człowiek o sobie nie dowie. Następnym razem też się zgubię :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz