Alleluja! i już po Świętach. Oj, musiałam sobie trochę odpuścić z tej okazji, ale w końcu od czego są Święta ;) Biegałam tuż przed 7,7km non-stop i dzisiaj 6,7km z niesamowitą prędkością. Pierwszy raz udało mi się zrobić kilometr poniżej 6 minut. To, co kiedyś robiłam z trzema przystankami, dzisiaj zrobiłam na tyle szybko, że postanowiłam dobiegać kółeczko wokół osiedla, żeby się wybiegać.
Najgorszy jest pierwszy kilometr, zanim ustawią sobie rytm oddychania, męczę się najwięcej. Potem, jak wpadnę w rytm, to wydaje mi się, że nawet półmaraton bym zrobiła. Kusił mnie ten niedzielny, ale muszę odpuścić. Za dużo dzieje się poza tym i jestem potrzebna w domu.
A póki co, będę nadal pracować, bo efekty są super. Każdy trening przynosi jakąś niespodziankę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz