Biegnę ja sobie w niedzielę po lesie i delektuję
się pięknem zimowej przyrody, aż tu nagle między drzewami mignęły mi
sarenki. 'Piękne' pomyślałam i biegłam dalej. 'Coś ich dużo' pomyślałam,
bo nie mogłam dojrzeć końca stada. 'O! Chyba je spłoszyłam'
- zaczęły uciekać, tylko... 'czemu uciekają w moim kierunku?' I nagle
zobaczyłam mały czarny punkcik przeganiający z pasją stado stu sarenek.
'@#$#@##! DZIK!' Dziękowałam w duszy za to, że mój pies nie jest
wyrywny. Szepnęłam tylko cichutko 'Fiszek, chodź' i pognałam do domu
zmienić zbroję ;)
W sobotę Maniacka Dziesiątka. Udało mi się w tym tygodniu pobiegać, więc wygląda na to, że wystartuję. Plan jest taki, żeby dobiec do mety. Najlepiej w mniej niż godzinę. Przebranie odpuściłam ze względu na brak pozytywnych wibracji. Córcia też szykuje się do biegu dziecięcego. Super :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz