piątek, 25 października 2013

XXVI Bieg Zbąskich, VII PÓŁMARATON, 22 września 2013, Zbąszyń

Od początku września znowu nie miałam czasu na bieganie ze względu na organizację naszego biegu. Dopiero po 8 września zaczęłam nadrabiać zaległości. W końcu 22 września miałam pierwszy raz zmierzyć się z połówką. Cieszyłam się, że będzie mi towarzyszył kuzyn - zaprawiony w bojach maratończyk.

Pojechaliśmy do Zbąszynia razem z kuzynem i jego kolegą. Krótka rozgrzewka i stanęliśmy na starcie. Kuzyn tydzień wcześniej przebiegł maraton we Wrocławiu i nie był w najlepszej formie. Dzięki temu nie odstawił mnie od początku aż do końca. Pomagał mi w trudnych chwilach i doradzał oddychanie, picie itd.

Do 15km biegłam tak, że nawet nie zauważyłam, że jestem już tak daleko. Atmosfera była lekka, żarciki i rozmowy z biegaczami itd. Potem zaczęła się walka. Stromy i długi podbieg dał mi się we znaki. Miałam dziką ochotę pomaszerować przez chwilę, ale było mi głupio przy kuzynie. Biegłam dalej, a on zaczął mnie szczuć, żebym wyprzedzała kolejnych zawodników. W duchu przeklinałam go okrutnie, ale na twarzy zachowałam uśmiech i dawałam z siebie 200%. Jak zobaczyłam metę, to jeszcze wypaliłam do przodu.

I tak udało się przebiec pierwszy w życiu półmaraton z czasem 2:18. Byłam dumna i blada. Niestety, nie starczyło dla nas ciasta. Przebrałam się szybko w suche ciuchy, zjedliśmy po talerzu grochóweczki i ruszyliśmy w drogę powrotną. Oczywiście po 5 min. jazdy już spałam :)

To skoro tak ciężko było mi przebiec połówkę, to czy ja na pewno dam radę przebiec maraton? hmmm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz