środa, 13 listopada 2013

Maraton, maraton... i po maratonie

Udało się! Super! Szok! Gratulacje! Super! Jestem zwycięzcą! Rewelacja! Super! - i tak było jeszcze przez tydzień po maratonie. Nogi bolały, organizm dostał ciężką lekcję, ale i tak człowiek latał 10cm nad ziemią. Z bólem nawet nie było tak źle, bo już w czwartek wirowałam z koleżankami na zumbie. Już brakowało mi ruchu. Na bieganie odważyłam się w weekend i było ok.

Emocje opadły i pojawiło się pytanie: co dalej? Do tej pory miałam plan i skupiałam się na jego realizacji. I bardzo mi to odpowiadało. Patrząc na to, jak biegam, czyli 'sercem' zdecydowałam pójść w stronę biegów dłuższych i organizowanych głównie w górach. Postanowiłam zostać Ultraskiem :) Zacznę od kolejnej książki Pana Skarżyńskiego, a skończę... kto wie, może jednak na szczycie Mount Blanc ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz